poniedziałek, 6 stycznia 2014

Trzeci dzień spisanego bólu...


you are the light that's leading me to the place, 
where I find peace again.
you are the strength, that keeps me walking. 
you are the hope, that keeps me trusting. 
you are the life to my soul. 
you are my purpose. 
you're everything.


Nikt tak naprawdę nie wie o twoich uczuciach, gdy kogoś stracisz. Przez los bądź po prostu z własnej winy. Spakuje walizki i wyjdzie nigdy więcej już nie wracając. Może też umrzeć na twoich oczach. A ty będziesz stać sparaliżowana, zagubiona i oszołomiona. 
Będzie błagać, krzyczeć, szeptać lub zwyczajnie patrzeć na ciebie bądź w jakiś punkt niedaleko o pomoc. 
Nie usłyszysz tego, nic nie usłyszysz.
Będziesz ciągle w kółko i w kółko słyszeć pisk i dźwięk uderzenia. 
Nawet jeśli tą osobę kochałaś. 
Nawet jeśli pragnęłaś ją ocalić.
Stoisz kilkanaście metrów dalej, wśród tłumu przechodniów. 
Milczysz, za każdym razem gdy ktoś Cię zaczepi i zapyta co się stało.
Nie zwrócisz uwagi na osobę zaczepiającą Cię. Będziesz cały czas patrzeć na ciało kogoś kto był dla Ciebie kimś ważnym.
Bieg wydarzeń tylko ty jesteś w stanie odtworzyć w swojej głowie. 
Ale nie ten który zazwyczaj widywałaś w filmach kryminalnych, bądź wyczytywałaś z książek.
Odtwarzasz te kilka sekund w zwolnionym tempie ciągle i ciągle.
Próbujesz się oszukać, że to czego byłaś świadkiem, było zwyczajnym, przerażającym i raniącym snem. 
Mimo, że z całych sił próbujesz uwierzyć w te słowa, przypominasz sobie wyraz twarzy zakrytego ciała osoby którą kochasz... Wtedy wszystko traci swoją głębię kolorów.  
Twoje serce cierpi. 
Każda komórka ciała krzyczy to, co pragniesz usłyszeć. Wszystkie mięśnie zaczynają boleć, jakby coś silnego rwało twoje kruche ciało. 
Masz wrażenie jakbyś właśnie przechodziła coś strasznego. 
Masz wrażenie że wszystkie budynki wokół padają na ciebie przygniatając twoje ciało tonami gruzów. 
Masz wrażenie jakbyś... 
Masz je, a jednak... stoisz kilkanaście metrów od ciała przełamanego na pół. 
Nie dobiegają do ciebie już szmery, głosy, szepty... Nie słyszysz już warkotu silników, syren policyjnych, strażackich i pogotowia. Nie słyszysz rozkazów jakie kierują do tłumu w którym jesteś funkcjonariusze policji i straży miejskiej.
Ogłuchłaś, przypominając sobie moment w którym śmiałaś się właśnie z tym przepołowionym ciałem. 
Wtedy jeszcze żyła.
Była cała i zdrowa.
Śmiała się, była szczęśliwa. Widziałaś to w jej oczach które radośnie uśmiechały się do ciebie. 
A teraz? Nie ma jej.
Nic nie ma.
Przepadło.
Nikt nie wie co czujesz. Myślą że jesteś jedną z nich, należysz do tej grupy osób niewiedzących. 
Ale widziałaś wszystko.  
Widziałaś więcej, niż powinnaś.

Ona była szczęśliwa. Chciała żyć, posiadała marzenia i wiele powodów dla których powinna być żywa. Ja nigdy nie byłam szczęśliwa, nie chciałam żyć, nie miałam marzeń i ani jednego powodu dla którego powinnam trwać. 
Więc... 
Dlaczego?
Dlaczego odebrałeś jej życie, Boże? 
Dlaczego ukarałeś mnie odbierając życie osobie która była jedyną i ostatnią istotą na tej planecie która dawała mi namiastkę nadziei na lepsze jutro?
Dlaczego pozwoliłeś jej umrzeć?
Dlaczego nie wziąłeś mnie na jej miejsce? 
Jestem jej przeciwieństwem
Byłam jej przeciwieństwem. 
To ja powinnam być na jej miejscu. Ona powinna stać tam gdzie teraz ja. Ja powinnam być teraz martwa. To ja powinnam być na jej miejscu. 
To ja, nie ona.


Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz